Bo wyrażenie "zabobon" ma jakby posmak czegoś
magicznego: nazywa się przecież "zabobonnym" człowieka, który jest
przekonany, że może coś uzyskać przez wypowiadanie tajemniczych słów, albo
przez kłucie igłą lalki woskowej. Chodzi zatem zwykle o coś praktycznego, o
rodzaj absurdalnej techniki. Natomiast wiele omówionych tutaj mniemań może
nawet większość - ma charakter teoretyczny, nie praktyczny, a więc i nie
magiczny.
Jeśli mimo to używam tej nazwy, to dlatego, że ona
oznacza czasem w naszym języku także teoretyczne błędy a poza tym dlatego, że jest
mocniejsza, że daje pełniejszy- wyraz mojej postawie wobec głupstw, jakimi są
zabobony. W każdym razie definiuję "zabobon" w następujący sposób:
wierzenie, które jest (l) oczywiście w wysokim stopniu fałszywe, a mimo to (2)
uważane za na pewno prawdziwe. Tak np. astrologia jest zabobonem w moim
znaczeniu słowa, bo jest oczywiście i skrajnie fałszywa, a mimo to jest uważana
za zbiór pewników.
Powie mi ktoś, że używając tej raczej obelżywej
nazwy, obrażam czcigodne zasady wytwornej przyzwoitości koleżeńskiej. Bo w
świecie filozofów przyjęto obchodzić się elegancko z najgorszymi nawet
idiotyzmami. Kiedy jeden mędrek powiada, że świata nie ma, albo że istnieje
tylko w jego głowie; kiedy drugi mędrek dowodzi, że ja nie mogę być pewny, czy
w tej chwili siedzę, a trzeci poucza nas, że nie mamy świadomości, ani uczuć -
mówi się, że to jest "pogląd", "mniemanie",
"filozoficzna teoria" i wykłada się ją z namaszczeniem
studentom.
Otóż ja, proszę mi wybaczyć, nazywam to wszystko
zabobonem i mówię wyraźnie, że takie jest moje mniemanie. Stanowczo za daleko
poszliśmy w uprzejmości względem zabobonnych mędrków. Wypada raz wreszcie z tym
skończyć, odróżnić hipotezę naukową od widzimisię demagoga, naukę od fantazji,
uczciwy wysiłek filozoficzny od pustej gadaniny. A to tym bardziej, że owa
gadanina miewa, niestety, tragiczne skutki: wystarczy pomyśleć o dialektyce
Hegla i o mordach, jakich w jej imię dokonano.
Tyle o "zabobonie". Jeśli chodzi o "filozoficzny",
to muszę się przyznać, że jeśli moje podejście jest stale filozoficzne (tj. od
strony najbardziej oderwanej), to treść zabobonów omówionych w tej książeczce
nie zawsze ma charakter filozoficzny niektóre należą raczej do dziedziny
ekonomii politycznej, względnie socjologii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz